Pluski domki nad jeziorem

KLIKNIJ i zapytaj o wolne terminy

Pluski domki nad jeziorem. Gdy zamykam oczy, widzę Pluski. Ten niewielki zakątek, skryty wśród warmińskich lasów, stał się dla mnie przystanią – miejscem, gdzie cisza znaczy więcej niż słowa, a tafla jeziora odbija najgłębsze sekrety natury. Każdy dom, każda ścieżka wydaje się tam naznaczona śladami dawnych historii. I właśnie tam, w miejscu, które można nazwać „Pluski domki nad jeziorem”, odnalazłam swój mały, prywatny azyl.

Pluski domki nad jeziorem - takie klimaty w zasięgu krótkiego spaceru

Wciąż pamiętam, jak to wszystko się zaczęło…

Z jednej strony było to niespełnione pragnienie ucieczki od miejskiego chaosu. Z drugiej zaś podszepty wewnętrznej tęsknoty za czymś autentyczny i bliskim sercu. Internet jest dziś pełny miejsc „idealnych”, reklamujących ciszę i spokój, ale zdjęcia czasem kłamią. Jednak kiedy zobaczyłam w wyobraźni moje „Pluski domki nad jeziorem”, coś we mnie drgnęło. To było to. Nieduże, komfortowe domki tuż przy brzegu jeziora, otulone delikatną mgłą o poranku. Nic więcej nie było mi potrzebne.

Podróż do Plusek była pełna oczekiwania. Jadąc do wsi, mijałam kolejne miejscowości, zjeżdżając z głównej drogi na coraz węższe. Widok przez okna zmieniał się, jakby ktoś przewracał kartki starego albumu ze zdjęciami – zgiełk zostawał za mną, a przed sobą miałam coraz więcej zieleni.

Gdy w końcu wysiadłam z samochodu, powietrze pachniało wilgotnym lasem, a słońce przebijało się przez liście drzew, malując na ziemi ciepłe, złote plamy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten zapach już zawsze będzie mi towarzyszył.

Postanowiłam, że zrobię sobie rowerową wycieczkę i poszukam  mojego wymarzonego miejsca

Tak też się stało. Pewnego dnia ruszyłam przed siebie, chłonąc widoki wspaniałego otoczenia. Po kilku minutach jazdy ścieżką usłyszałam pierwszy plusk. To było jezioro witające mnie swoim spokojnym rytmem. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że jestem w domu.

Wiedziałam, że mój wymarzony domek będzie prosty, ale przytulny. Otoczenie będzie pachniało żywicą, i będzie widok na wodę. Przystanęłam i poczułam to, a głos wewnętrzny podpowiadał: Pluski domki nad jeziorem – tu czas płynie inaczej. Nie spiesz się.

Minęło parę lat i pewnego dnia wieczorem wyszłam na taras. Słońce chyliło się ku zachodowi, barwiąc jezioro na złoto i róż. Plusk wody rozchodził się echem, gdy fale łagodnie uderzały o brzeg. Usiadłam na brzegu, pozwalając stopom zanurzyć się w chłodnej wodzie. Byłam sama, ale w tej samotności czułam się wolna.

Czy można zakochać się w miejscu?

Myślę, że tak. Pluski stały się moją miłością. Każdy poranek przynosił nowe odkrycia: mgły sunące leniwie nad jeziorem, ślady zwierząt na wilgotnej ziemi, a nawet samotny kajak, sunący przez szmaragdową taflę wody. „Pluski domki nad jeziorem” – te słowa miały dla mnie znaczenie głębsze niż nazwa. Były obietnicą spokoju, którego chyba mi brakowało.


Poranek w Pluskach to prawdziwy spektakl natury. Można na przykład obudzić się wcześnie, jeszcze zanim pierwsze promienie słońca przetną ciemność. Przez otwarte okno wpada wtedy chłodne, wilgotne powietrze, niosąc ze sobą zapach lasu i jeziora. W takich chwilach trudno pozostać w łóżku. Trzeba wyjść na ganek z kubkiem gorącej kawy w dłoniach. Przed sobą rozciąga się widok niemal idealny – jezioro spokojne jak lustro, mgła unosząca się nad wodą i cisza, którą przerywało jedynie delikatne pluskanie fal. „Pluski domki nad jeziorem” w takich momentach zdają się być miejscem wyjętym z innej rzeczywistości.

Czyż takie wspomnienia nie są piękne?

Przez kilka pierwszych dni moje życie w domku nad jeziorem było proste. Wreszcie odnalazłam rytm, którego tak brakowało mi w mieście. Poranki spędzałam na spacerach wzdłuż brzegu. Ścieżki, wąskie i niemal ukryte w trawie, prowadziły mnie do miejsc, o których nawet mapa nie wspominała. Czasami trafiałam na porzucone pomosty, przysypane liśćmi i zapomniane przez ludzi. Siadałam na jednym z nich, pozwalając stopom muskać chłodną wodę. Tu nie liczyło się nic poza chwilą – nie istniał kalendarz, nie istniały obowiązki.

W południe słońce ogrzewało każdy skrawek ziemi. Na jeziorze pojawiały się kajaki i małe łódki, w których mieszkańcy łowili ryby. Kilkoro dzieci budowało tamy z piasku na brzegu, ich śmiech niósł się echem po wodzie. Patrząc na to wszystko, czułam dziwną nostalgię. Przypominałam sobie własne dzieciństwo – te wakacje, kiedy czas płynął leniwie, a świat wydawał się nieskończony. W Pluskach poczułam się jak dziecko, które po latach wróciło do krainy swojej wyobraźni.

Wycieczka kajakiem po jeziorze Pluszne

Jednego popołudnia zdecydowałam się wypożyczyć kajak. Starszy mężczyzna, który prowadził małą przystań, uśmiechnął się szeroko, gdy powiedziałam, że jestem tu pierwszy raz. – „Pluski domki nad jeziorem” wciągają. Pani zobaczy, jeszcze pani tu wróci” – rzucił, wręczając mi wiosło.

Woda była spokojna, niemal nieruchoma. Wypłynęłam daleko od brzegu, pozwalając słońcu ogrzać skórę, a wodzie kołysać kajakiem. Gdzieś w oddali widziałam czaple, które z gracją przemykały nad taflą jeziora. W tym momencie zrozumiałam, czym jest prawdziwa cisza. To nie była pustka, to było ukojenie. W mieście cisza zawsze oznaczała coś złowieszczego, jakby brak dźwięków zwiastował nadchodzącą burzę. Tu była pełna życia – szelestu trzcin, skrzeku ptaków, odległego pluskania ryb.

Wieczorem usiadałam na werandzie, zawinięta w ciepły koc. Niebo nad Plusznym zmieniało barwy jak paleta malarza – najpierw różowe, potem złote, aż w końcu granatowe, usiane gwiazdami. Gdy zapadła całkowita ciemność, w oknach innych domków pojawiły się delikatne światła, jakby każdy z nas ukrywał się w swoim małym, idealnym świecie.

Czy w życiu można odnaleźć miejsce, które daje poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu? Pluski stały się dla mnie takim miejscem. Urokliwe domki, kojący szum wody i cisza, która nie potrzebowała słów, by opowiedzieć historię. „Pluski domki nad jeziorem” to nie są puste słowa. To symbol czegoś, co na co dzień tracimy – bliskości z naturą i samym sobą.


Każdy dzień w Pluskach przynosił mi coś nowego

Czasami był to mały szczegół, jak ślad łapy lisa odbity w porannej rosie na ścieżce. Innym razem odkrycie – stara kapliczka ukryta w gęstwinie, jakby zapomniana przez świat. Lubiłam wędrować bez celu, oddając się impulsom i kierunkom, które wybierały za mnie moje własne stopy.

Pewnego wieczoru, gdy wracałam znad jeziora, spotkałam staruszkę, która mieszkała w jednym z dalszych domków Siedziała na małej ławce przed swoją chatką, okryta chustą w kwiaty. Zaprosiła mnie gestem, abym przysiadła. – „Pluski domki nad jeziorem to miejsce, które wybiera ludzi” – powiedziała cicho, jakby zdradzała mi wielki sekret. – „Kiedyś przyjeżdżali tu tylko rybacy i ich rodziny. Teraz trafiają tu tacy, co uciekają. Przed czym ty uciekasz, dziecko?”

Zaskoczyło mnie to pytanie, ale nie odpowiedziałam od razu. Czy naprawdę uciekałam? Może. Przed wiecznym hałasem, przed obowiązkami, przed własnym zagubieniem. Starsza Pani spojrzała na mnie łagodnie i uśmiechnęła się, jakby wiedziała wszystko, co chciałam powiedzieć.

– „Tu każdy znajdzie odpowiedź, nawet jeśli jej nie szuka” – dodała.

Po tej rozmowie wracałam do swojego domku z dziwnym uczuciem ciepła. W słowach tej nieznajomej kobiety było coś magicznego. Pluski wydawały się mieć duszę, która otulała każdego, kto zdecydował się tu przyjechać. I może właśnie dlatego „Pluski domki nad jeziorem” przyciągały mnie tak mocno. To miejsce nie tylko uspokajało, ale też pozwalało zajrzeć głębiej w siebie.

Chwila pożegnania

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu, wstałam przed świtem. Niebo było jeszcze ciemne, gwiazdy wciąż migotały nad wodą. Spakowałam swoje rzeczy, zostawiając za sobą jedynie ślady na piasku i parę pustych stron w notatniku, które kiedyś zapełnię opowieściami o tym miejscu. Przed wyjściem jeszcze raz usiadłam na schodkach prowadzących do jeziora. Woda była spokojna, jakby wiedziała, że to nasze pożegnanie.

Patrzyłam na taflę, w której odbijał się świat: drzewa, niebo i moje myśli. Przypomniałam sobie usłyszane już słowa: „Tu każdy znajdzie odpowiedź”. I chyba znalazłam swoją. Uświadomiłam sobie, że nie można uciekać w nieskończoność, ale czasem trzeba się zatrzymać. W Pluskach zatrzymałam się na tyle długo, by przypomnieć sobie, kim jestem.

Ruszyłam w stronę miasta, za oknem przesuwały się ostatnie obrazy jeziora i lasu. W oddali widziałam domy, których okna mieniły się jeszcze światłem poranka. Wtedy obiecałam sobie jedno – wrócę – bo „Pluski domki nad jeziorem” to nie tylko miejsce. To uczucie, które zostaje w sercu na zawsze.

→ Czytaj więcej o Pluskach

→ Kontakt